Ta strona używa ciasteczek (cookies). Korzystanie z niej oznacza zgodę na ich używanie.

Polowania na sarny - złotomedalowy rogacz

Polowania na rogacze są dla mnie czymś wyjątkowym.
Pierwszego kozła strzeliłem na polowaniu z moim Ojcem, bardzo dawno temu.
Pamiętam wszystkie detale tego wieczoru, radość Ojca po moim udanym strzale i wiele późniejszych opowiadań o pierwszym koźle mojego Ojca, którego strzelił w wieku kilkunastu lat (z leśniczym majątku Massalany).
Polowania na kozły mają swoją specyfikę: w maju, na przełomie lipca i sierpnia oraz we wrześniu.
W maju organizuję od wielu lat spotkania przyjaciół na otwarcie sezonu.
Od dwudziestu kilku lat spotykamy się w Gierałtowiczkach z koleżankami i kolegami po strzelbie. Polowanie to jest specyficzne i bardzo męczące, ponieważ noc wtedy jest bardzo krótka. Ale widoki kwitnącego rzepaku, rosnących traw, zapach późnej wiosny i piękne kozły są warte wszelkich trudności.
Polowanie na przełomie lipca i sierpnia, w trakcje rui saren, ma niesamowity klimat, ponieważ wtedy naprawdę widać ile rogaczy jest w łowisku. Jest to okres zaczynających się żniw i złotego koloru poranków, oglądania tańca miłości saren, w który my niestety ingerujemy. Jednak wtedy zdajemy sobie sprawę jak nasza obecność jest pożądana.
We wrześniu polowania są już dużo bardziej spokojne, można jeździć wtedy na ambony obserwując zaczynającą się polską złotą jesień i zmieniające się kolory liści.
Byłem na wielu polowaniach na rogacze, bardzo ciepło wspominam polowania na Syberii, z jej przestrzeniami i niesamowitą widocznością, byłem też na obecnej Ukrainie na Wołyniu, w okolicach Ołyki, Łucka, oraz Równego.
W Polsce miałem okazje polować na kozły w wielu miejscach.
W roku 2025, po raz kolejny, postanowiłem skorzystać z zaproszenia Jasia z Sokołowa Małopolskiego na polowanie w okolicach rzeki Bug w powiecie Hrubieszowskim (⇒ Polowanie na rogacze). Dzięki temu miałem okazję jechać przez Tryńczę, gdzie wstąpiłem na grób mojego dziadka, Tytusa Dunina, rotmistrza z VIII Pułku Ułanów, który 10 września 1939 roku, jadąc na mobilizację swojego pułku, zginał w potyczce z dużym oddziałem wojska niemieckiego. Bohatersko bronił mostu na Wisłoku w miejscowości Tryńcza wraz z swoim młodszym przyjacielem Podchorążym Konstantym Ostrowskim. Z Krakowa jechałem razem z Andrzejem, dzięki czemu mogłem mu pokazać miejsce, w którym mój dziadek bohatersko wałczył i zginał, jak i miejsce jego pochówku na miejscowym cmentarzu.
Po przyjeździe na miejsce polowania, mieliśmy około 30 minut na przebranie się i wyjazd w łowisko. Ja pojechałem z Jasiem i Henrykiem na podjazdy kozłów. Dzień był słoneczny, choć po dużych ostatnio opadach, dość wilgotny, z dużą ilością komarów na nas polujących.
Wyjeżdżamy z domu i po przejechaniu 400 metrów widzimy pierwszego kozła. Umówiliśmy się z Jasiem, że ja podchodzę pierwszego napotkanego rogacza. Wychodzę więc z samochodu z pastorałem i staram się podejść do kozła pilnującego kozy na polu kapusty, która graniczy z kukurydzą. Mój ruch w kierunku kozła spowodował, że uciekł on do kukurydzy, która ma tu szerokość 100 metrów, a za nią rozciąga się około 5 hektarowa łąka. Skradam się brzegiem kukurydzy i widzę bardzo mocnego kozła w wieku około 5-6 lat, z selekcyjnym ukształtowaniem parostków. Kozioł jest piękny, staram się go uchwycić w lunecie w momencie pozwalającym na w 100% skuteczny strzał.
Rodność z jego strzelenia była niesamowita - jest on chyba moim najmocniejszym kozłem. Został wyceniony przez Komisję Zarządu Okręgowego w Zamościu na 165,15 punktów, co daje mu wysoki złoty medal.

Tego kozła dedykuję mojemu śp. Ojcu, dzięki któremu mam miłość do natury i do polowań.